czwartek, 3 października 2013

Save The Hero


Demi POV



           Leżę samotnie, wpatrując się w sufit. Smutek wypełnia moje oczy, jednak nie jestem na tyle silna by płakać. Tłumię swój ból i chyba żyję w kłamstwie, ale co mogę zrobić? Kto jest w stanie mnie uratować?

          Zdjęłam kolczyki, zmyłam makijaż. Pozbyłam się wszelkich ubrań, pozwalając sobie na ciepły prysznic. Po prostu stałam, nucąc pod nosem piosenkę. Zmoczyłam nawet włosy, które przed wcześniejszym wyjściem dopracowywała moja fryzjerka. Przejechałam dłońmi po twarzy, uśmiechając się szeroko. Właśnie uświadomiłam sobie, że chyba jestem zakochana. Po raz pierwszy w życiu się tak czuję. Mój wcześniejszy chłopak nigdy nie wywoływał u mnie takich emocji jak osoba, o której prawie nic nie wiem.
          Założyłam na siebie bieliznę i białą koszulę oversize, palcami rozczesując włosy. Jedną ręką pisałam sms'a, prosząc Justin'a o przyjazd. Czułam się dziś wyjątkowo samotnie, nie mam pojęcia dlaczego. Opuściłam pomieszczenie, wchodząc do idealnie oświetlonej kuchni. Ugryzłam perfekcyjnie czerwone jabłko, rozkoszując się jego smakiem.
          Przejechałam językiem po zębach, wyrzucając owoc. Wróciłam do łazienki, dokładnie myjąc zęby. Gdy zdążyłam nacieszyć się diamentowym blaskiem z moich ust nałożyłam na twarz krem, którego zadaniem było nawilżenie skóry i wyrównanie mojej cery. Beep. Beep. 
          -Cześć mamo, dotarłaś już? - Spytałam, zerkając na zegar na przedpokoju. No tak, powinna już wylądować.
          -Tak. - Wyszeptała, kruchym głosem.
          -Co się stało? - Opadłam na kanapę w salonie, z nerwów zjadając ciastka, wiecznie leżące na stoliku.
          -Twój tata, on... - Ucięła, głęboko oddychając. Ty chyba nie chcesz powiedzieć, że on... Nie, to nie może być prawda! - Przykro mi, że mówię to przez telefon, ale... Przykro mi. - Zaszlochała, a ja dokładnie wiedziałam, co te słowa oznaczają. Czekoladowa przekąska wylądowała na panelach, a usta wygięły się w niekontrolowanym zdziwieniu. Do oczu napłynęły mi łzy, które nieskutecznie próbowałam odepchnąć. Rozłączyłam się, bez słowa odkładając telefon na bok. Położyłam się, przymykając oczy. To nie może być prawda. To jakaś cholerna karma! Co ja takiego zrobiłam? 

          Pukanie do drzwi przywołało mnie do myślenia kiedy przypomniałam sobie, kto tam teraz stoi. Justin. Nie wiem, czy chciałam mu otwierać w takim stanie, ale jednocześnie on może mnie uratować, zanim zrobię coś głupiego. Kto zbawi wojowniczkę? Wewnątrz mojego rozumu umieram. Potrzebuję kogoś kto przyjdzie i powie mi, że zostanie ze mną. Nie kogoś kto powie, że wszystko będzie dobrze. Kogoś, kto mnie przytuli. Jeden gest, który jest w stanie zmienić tak wiele.
          -Cześć, Justin. - Machnęłam ręką i zauważyłam, że jego spojrzenie zmieniło się nie do poznania. Szczęście zostało zdrapane, a smutek przyklejony. Cierpiałam, że on cierpiał. Ale nie mogłam tego teraz odwrócić.
          -Demi.... - Uciął, zamykając drzwi frontowe. - Co się stało? Chodź tutaj. - Przytulił mnie. W tym momencie z moich oczu wypłynął strumień łez. To nie sen, to szara rzeczywistość. 
          Podniósł mnie, pozwalając opleść szyję rękoma. Zagłębił się wgłąb apartamentu, nie zdejmując nawet butów. To było moim najmniejszym zmartwieniem, a jego podeszwy wyglądały jak nowe - zawsze. Obdarzał je większą miłością, niż ja własne. Powinnam się martwić?
          -Powiedz mi tylko, że ze mną zostaniesz. - Wyszeptałam, oddalając się od jego umięśnionego torsu. Spojrzałam w zmartwione, orzechowe tęczówki. Coś ukłuło mnie w serce wiedząc, że cierpi przeze mnie. - Że nigdy mnie nie opuścisz. - Otarłam łzę, na co on złączył nasze dłonie razem. Na chwilę je rozłączył żeby otrzeć łzę, spływającą po moim policzku po czym wrócił do poprzedniej pozycji, spojrzeniem rozkazując mi spojrzeć w jego tęczówki.
          -Demi, popatrz na mnie. - Nie musiał prosić. Jedynym miejscem, gdzie spoglądałam od kilku minut był ten jeden, magiczny element. Ten brąz był dla mnie prawdziwym ukojeniem. - Nigdy cię nie opuszczę. Nawet, jeśli będziesz chciała. - Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho, przyciągając moje ciało do siebie. - Jestem na tyle upierdliwy, że będziesz mnie miała na karku do końca swojego życia. - Uśmiechnął się, próbując rozluźnić atmosferę. Udało ci się, Justin. Zachichotałam cicho czując, jak jego uścisk się nieco rozluźnił. Jakby zaczął coraz bardziej wierzyć mi w to, że nic sobie nie zrobię.
          -Zbawiłeś małą dziewczynkę, która wciąż we mnie siedzi. - Zaczęłam się otwierać, robiąc to stopniowo. To już był ten czas, kiedy powinnyśmy coś o siebie wiedzieć. - Tęskni za tatusiem, który odszedł. - Dodałam, przygryzając nerwowo dolną wargę. - Tatusiem, z którym nawet nie miała szansy porozmawiać w dzień jego odejścia. - Schowałam twarz w dłonie, ale on nie odpuścił. Walczył ze mną, próbując odsłaniać twarz za każdym razem, gdy próbowałam ją ukryć.
          -Pamiętaj, że z tobą zostanę. - Oblizał usta, chowając dolną wargę na rządkiem zębów. - Miley też, Selena też, Fredo... wszyscy. - Przejechał kciukiem po moim ramieniu, powodując w tym miejscu gęsią skórkę. Jego dotyk równoważył się z dziwnym uczuciem, jakby mrowieniem, domagającym się o więcej. Co się ze mną dzieje? 
          -Szkoda tylko, że nikt nie ocalił bohatera. - Zamyśliłam się, zerkając w stronę wielkiego balkonu. - Mojego bohatera. - Mruknęłam, podchodząc do drzwi balkonowych. Otworzyłam je, mierząc się bosą stopą z przerażająco zimnymi kafelkami. Przynajmniej nie jest aż tak zimno, nie licząc tej przeklętej podłogi.
          -On był bohaterem i wciąż nim jest. - Justin nie odpuszczał. Drążył temat dopóki widział, że nie mam ku temu oporów. Oplotłam palce wzdłuż metalowej barierki czując, jak on obejmuje w podobny sposób mnie. Oparł głowę na moim ramieniu, wpatrując się w przestrzeń.
          -Nie dasz rady uratować bohatera, który uratował cały twój świat. - Przymrużyłam oczy, delektując się tym spokojem. Mówił dokładnie to, co chciałam usłyszeć. Czytał mi w myślach? Nie. On po prostu znał mnie lepiej, niż sądziłam. Był, podtrzymywał od upadku. Pomógł napisać pierwsze słowa w kolejnym rozdziale życia jednocześnie pilnując, żeby nie zapomnieć o poprzednim.
          -Opowiesz mi o tym, jaki był? - Spytał, zaś ja rozluźniłam powieki. Nie chciałam teraz patrzeć na świat, chciałam wrócić do wydarzeń jako dziecko.
          -Miałam wtedy 6 lat. - Uśmiechnęłam się, na samo wspomnienie małej Demi. Wspominając zdaję sobie sprawę, jakie to cudowne mieć rodzinę. Jakie to cudowne, mieć normalne życie.


          Tata klęczał naprzeciw mnie, próbując dorównać swoim wzrostem do mojej niewielkiej wysokości. Poprawiał mi szalik, zanim wyjdziemy z przedszkola. Zawsze mnie odbierał. Jechał tutaj prosto po pracy mówiąc, że chce spędzić czas ze swoją małą Demi. To on zaczął mnie tak nazywać. Mama w wręcz katowała imię "Demetria", niezależnie od humoru. Ojciec był chyba jedyną osobą, która wiecznie mówiła na mnie zdrobniale.
          -Gotowa? - Spytał, biorąc mnie na ręce. - Dorastasz, skarbie. - Uśmiechnął się, podrzucając mnie w powietrzu. Robił tak zawsze, aż wreszcie stwierdził, że tak niesie się mnie najwygodniej. Chwyciłam mój jasnofioletowy plecak, szczelnie otaczając go dłońmi.
          -Idziemy na gorącą czekoladę? - Mogłabym przysiąc, że moje oczy zaczęły się niekontrolowanie błyszczeć. Uwielbiałam ten napój. Przyjeżdżaliśmy tu co piątek i, cóż za zaskoczenie, dzisiaj jest piątek! Tygodnie leciały szybciej, niż zdążyłam mrugnąć. Rosłam jak na drożdżach. Często nadużywałam powiedzonek, a teraz ciągle powtarzałam właśnie to. Było zabawne.

          -Byłaś słodka, jak byłaś dzieckiem. - Głos Justin'a rozbrzmiał się obok mojego ucha, znów powodując przyjemny dreszcz. - Z resztą, wciąż taka jesteś. - Otworzyłam oczy, patrząc się na jego uśmiechniętą twarz. - Może bardziej kobieca, ale wciąż cieszysz się z niektórych rzeczy jak ja z rozgrywek Toronto Maple Leafs. - Zachichotałam, obracając się do niego przodem.
          -Jesteś niesamowity, wiesz? - Uniosłam kąciki ust do góry, uważnie śledząc każdy jego ruch. Splótł nasze palce, przyciskając je sobie do lewej strony piersi. Do takiego stopnia, że czułam jak jego serce szybko bije. A ja się dziwię, że ludzie biorą nas za parę.
          -To ty jesteś niesamowita. - Przygryzł dolną wargę, w charakterystyczny dla siebie sposób. Wyglądał wtedy tak słodko. - Jest coś, co muszę ci powiedzieć. - Zawahał się, jakby od tego miała zależeć jego przyszłość.
          -Śmiało. - Przejechałam palcem po jego policzku czując, jak emocje opadają pod moim dotykiem. Przełknął ślinę, otwierając nieco usta. Przeleciał wzrokiem po otoczeniu, jakby upewniając się, że nikt go nie usłyszy. Oparłam czoło o jego pierś, czekając na te, tak ważne dla niego słowa. Czekałam, czekałam... aż wreszcie usłyszałam pierwsze słowa, powodujące ciarki na całym moim ciele.




- - - - -


Czy ktoś się już domyśla, co się wydarzy? ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Jest mi smutno z tego powodu, że przybywa wyświetleń, a komentarze
są taką... jakby materią obcą.
Jedno słowo - to jedyne, o co prosimy.

Dziękuję ♥

3 komentarze:

  1. Awwwwwww, slodziutko :3 czekam na nastepny, ciekawa jestem co bedzie dalej :33
    @lovexforever___

    OdpowiedzUsuń
  2. woow ! Kocham Demi ♥ Te ff jest wspaniałe ;33
    czekam nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie :* pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń