piątek, 11 października 2013

Disappear


Justin POV


          Kropelki wody spływały z moich nieułożonych włosów, skapując na odkryte ramiona. Ilekroć odlatywałem w zastanowienie, do normalności przywoływał mnie denerwujący dźwięk smażonych jajek. Ostatni raz zamieszałem je drewnianą łyżką, wykładając wszystko na dwa talerze. Dokładnie, zrobiłem również śniadanie dla mojej mamy. Byłem dobrym synem. Nawet, gdy miałem zły dzień. Pomimo faktu, że każdy wiedział aby się do mnie nie odzywać, to byłem spokojny.
          -Już nie śpisz? - Cmoknięcie w czoło przywołało mnie do normalności gdy zdałem sobie sprawę, że od kilkunastu sekund stałem nad talerzami z jajecznicą. Pattie odgarnęła moją grzywkę na bok ale standardowo roztrzepałem ją, nienawidząc ulizanych fryzur. 
          -Zrobiłem ci śniadanie. - Firmowy uśmieszek wkradł się na moje usta a oczy próbowały ją przekonać, że wszystko jest w porządku. Kogo próbujesz oszukać, Bieber. 
          -Dowiem się, co się z tobą dzieje? - Spytała, wzrokiem świdrując w mojej głowie dziurę. Doceniałem jej matczyną opiekę, ale nienawidziłem rozmawiać na tematy kobiet - zwłaszcza Demi - w której byłem zwyczajnie zadurzony. Fakt, że tylko obiekt moich westchnień o tym wie jest dziwny, a jednocześnie chory. Czuję się jak ptak, odtrącony od gniazda. - Idziesz dziś na przyjęcie urodzinowe Demi? - Zacisnąłem powieki, licząc do dziesiątki. 
          Tracąc apetyt odszedłem od stołu, zwinnym ruchem wychodząc na zewnątrz. Słońce świeciło dziś wyjątkowo mocno, a przyjemne powietrze rozwiewało moją - już prawie suchą - grzywkę. Przysiadłem nad basenem, wpatrując się w idealnie czystą wodę wewnątrz niego. Schowałem twarz w dłonie, co chwilę drapiąc się po karku. Takie typowe. 
          -Powiesz mi co ty odpieprzasz, Bieber? - Zirytowany głos Miley rozniósł się po chyba całej okolicy, zaś ja miałem ochotę utopić się w tym basenie. Zła Cyrus, to śmiercionośna Cyrus. - Dlaczego do jasnej cholery nie odbierasz telefonów, a Demi nie chce iść na swoje własne urodziny? - Chwila, zniszczyłem jej urodziny? Byłem tak beznadziejny, że to jest niemożliwe do opisania w chociażby miliardzie słów. 
          -Nie wiem. - Mruknąłem, wyciągając mój telefon z kieszeni. Rzeczywiście, 13 nieodebranych połączeń i 26 nowych wiadomości. - To przez pogodę. - Palnąłem, dumnie spoglądając w górę.
          -Pogodę? - Nie dowierzała, krzyżując swoje ręce. Oparła ciężar ciała na prawym biodrze, spoglądając na mnie z politowaniem. - Justin, co się dzieje? - Złagodniała, siadając obok mnie. Odgarnęła swoje kasztanowe włosy na bok a ja przypomniałem sobie, że przecież miała je zafarbować. Totalnie, bipolarna Miley.
          -Mogę ci to powiedzieć. - Bardziej stwierdziłem, niż zapytałem. Wypuściłem powietrze ustami, spoglądając w jej oczy. - Zakochałem się. - Mruknąłem najciszej jak się dało, a po jej spojrzeniu mówiącym mów-dalej-bo-nie-wierzę, nabrałem większą niż zazwyczaj ilość powietrza do płuc.


Miley POV

          Zakochałem się. Zakochałem się. Mogłabym odtwarzać sobie to zdanie w głowie do końca życia, a i tak nigdy nie wyszłabym z szoku. Ten mały skurczybyk się zakochał.
          -Tak jakby jej to powiedziałem. - Kontynuował, zaś ja zadawałam sobie jedno pytanie. Czy on mówi o Demi?
          -Tak jakby? - Prychnęłam, siadając bardziej wygodnie. Widząc jego zirytowane spojrzenie złagodniałam, wysyłając mu przepraszające spojrzenie. - Wybacz. - Szepnęłam, chcąc wyjść na jak najbardziej poruszoną. To było dla mnie coś nowego. Justin nigdy się nie otwierał zwłaszcza, względem dziewczyn. Niby rozmawiał z Ryanem czy Fredo ale te rozmowy są o błahostkach, nie uczuciach.
          -Tak jakby spieprzyłem sprawę. - Przejechał językiem po dolnej wardze, wpatrując się w dal. Gdybyś tylko wiedział, co ona czuje do ciebie.
          -Musisz pójść na jej urodziny.
          -Zniszczyć je do końca? - Przełknął ślinę, przemieniając się w najbardziej potulnego baranka jakiego w nim widziałam.
          -Nie. - Stwierdziłam, wstając. - Musisz je naprawić, bo ostro je spieprzyłeś. - Machnęłam ręką, klepiąc go po ramieniu. W holu pożegnałam się z Pattie, żeby po tej niezwykle dziwnej rozmowie wreszcie wsiąść do mojego samochodu.
          Włączyłam radio, wyjeżdżając na ulicę. Piosenka Britney Spears rozbrzmiała się w najbliższej okolicy, a ja wybijałam paznokciami jej rytm. Wykręciłam w telefonie znany numer, nastawiając go na głośnik. Ściszyłam muzykę, oczekując jak mój rozmówca odbierze telefon.
          -Gotowa na urodziny? - Uśmiechnęłam się, słysząc "halo" ze strony dzisiejszej jubilatki. Skręciłam w boczną uliczkę, chcąc dostać się do jej domu na skróty. Boże, przecież ona mieszka w centrum!
          -Podobnooo... - Przeciągnęła, zaś w jej głosie widoczne były iskierki szczęścia. Niemożliwe jest, żeby Bieber po tak krótkiej chwili do niej zadzwonił. Może jej się odmieniło? Wszyscy jesteśmy popieprzeni, więc wcale by mnie to nie zdziwiło.
          -Będę u ciebie za 10 minut. - Przygryzłam dolną wargę, wjeżdżając na najkrótszą drogę prowadzącą do apartamentowca.

          -Ta winda mnie wnerwia. - Mruknęłam, wchodząc do jasnego domu Lovato. Ucałowałam ją w policzek, po chwili opadając na kanapę. Brunetka przyniosła mi szklankę mojego ulubionego napoju, za co pobłogosławiłam ją w duchu.
          -Zawsze to mówisz. - Odparła, siadając obok mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że była już przyszykowana. Jeansowe, postrzępione szorty z dodatkiem koszuli, wyglądającej podobnie. Czarny T-shirt i rozpuszczone włosy były tym, czego oczekiwałam. Miałam nadzieję - wszyscy ją mieliśmy - że Demi nie ubierze się elegancko.
          -Wyglądasz super. - Uśmiechnęłam się, zerkając na zegarek. - Zbierajmy się. - Poprawiając moją skórzaną kurtkę wstałam, przed lustrem jeszcze układając włosy. Brunetka zgarnęła wszystko do czarnej torby, którą zgrabnie przewiesiła przez ramię. Zamknęła drzwi, manewrując w nich kluczykiem. Kopnięciem sprawdziła czy na pewno je zamknęła, na co zachichotałam.
          -Co? Zawsze tak robię. - Zaśmiała się, ściągając windę - O, patrz. Twoja przyjaciółka do nas jedzie. - Mówiła, z nieschodzącym z jej twarzy uśmiechem. Cieszyłam się, widząc ją tak rozpromienioną.
          -Co zrobiłaś sobie w kolano? - Beżowy plaster był praktycznie nie do zauważenia, ale w mocnym świetle windy wszystko było wykrywalne.
          -Spytaj się kabla od laptopa. - Stuknęła palcem w przycisk "0", po czym znów oblałyśmy się donośnym śmiechem. - Dziękuję, Miley. - Przeniosłam na nią wzrok, spoglądając na nią z góry, czego nienawidziłam. Byłam tylko o 3 cm wyższa, ale jakimś cudem zawsze wyglądałam na wyższą. - Dziękuję, za uratowanie moich urodzin.
          -Zawsze do usług! - Zasalutowałam w chwili, w której para starszych ludzi wsiadła do naszej windy. Zmierzyli mnie wzrokiem, przez co szybciej niż zazwyczaj udałyśmy się do garażu. - Zawsze wychodzę na idiotkę. - Mruknęłam, wsiadając do czarnego samochodu. Demi nigdy nie piła, nawet w swoje urodziny. Jej granicą był kieliszek wina, co było dla mnie nieco trudne do zrozumienia. Nie upijałam się w trupa, ale zazwyczaj wypijałam chociażby jednego drinka.
          -Dlaczego jedziemy na moje przyjęcie po 13? - Spytała, wyjeżdżając z garażu. Włączyłam w telefonie opcję GPS'a, ustawiając zamierzony adres. Uchyliłam okno, wystawiając połówki palców za okno.
          -Bo taki jest plan. - Pokiwałam głową, widząc jej zirytowane spojrzenie. Lubiła niespodzianki, ale nienawidziła gdy ktokolwiek odpowiadał jej w ten sposób. Zazwyczaj ja jej tak odpowiadałam, więc mogła się na mnie nieco powściekać. - To Justin. - Zmieniłam temat, gdy za zgodą wyjęłam telefon z czarnej torby brunetki. Przeciągając zieloną słuchawkę w prawo przyłożyłam go do ucha, czekając na pierwsze słowa chłopaka.
          -Tak? - Spytałam, czując ciche odetchnięcie z drugiej strony słuchawki.
          -Fajnie, że to ty. - Odezwał się, zaś ja mentalnie uderzyłam go w głowę. Skoro chcesz rozmawiać ze mną, to po co dzwonisz do Demi, idioto? - Pamiętasz polanę z oczkiem wodnym, niedaleko miejsca przyjęcia? - Zamyśliłam się, żeby po chwili wydać z siebie ciche "mhmm". - Chcę naprawić to, co udało mi się zepsuć. Możesz coś dla mnie zrobić? - Spytał, żeby po chwili dodać. - Możecie tam przyjechać?
          Zamyśliłam się, zerkając na skupioną na drodze przyjaciółkę. Lekko się kiwała, nadążając za piosenką Usher'a. Odetchnęłam cicho, wracając do rozmowy z Justin'em. - Niech ci będzie. - Mogłabym dać uciąć sobie głowę, że właśnie się uśmiechnął. Rozłączyłam się, żeby zacząć uważnie obserwować okolicę. Nie mogę zmienić adresu dojazdu, bo Demi może zacząć się czegoś domyślać. Muszę to zrobić po mojemu.


- - - - -

Ten rozdział nie ma ładu i składu, ale jakoś taki wyszedł ;)
Przykro mi, że tyle na niego czekaliście...
Nie będę się nawet tłumaczyć - po prostu przepraszam.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Czy ktoś domyśla się, co planuje Miley i Justin?

Dziękuję ♥