niedziela, 6 października 2013

Turn To You


Justin POV


          Jej ciało zesztywniało, oczy wpatrywały się ślepo w pusty punkt za mną. Usta rozchyliły się, żeby po chwili wrócić do poprzedniego ustawienia. Jakby próbowała coś powiedzieć, ale struny głosowy byłyby temu przeciwne. Przełknąłem ślinę, robiąc krok do tyłu. Wciąż obrócony do niej, ale niezdecydowany. Żałowałem wszelkich słów, jakie wyszły z moich ust.
          -Czekaj... - Wyszeptała, wyciągając dłoń w moją stronę. Obdarzyła mnie spojrzeniem, jakby nie wiedziała co zaraz się stanie. Nikt tego nie wie, nigdy. - Mówiłeś to szczerze? - Jej oczy zabłyszczały, jakby ktoś wysypał na nie diamentowy pył. Przymknąłem oczy, zastanawiając się nad konsekwencjami moich poprzednich słów.
          -Nie. - Wydusiłem z siebie czując, że kłamię jej w żywe oczy. - To był tylko impuls, takie dziwne coś. - Podrapałem się kłopotliwe po karku, spuszczając wzrok. - Myślę, że powinienem już pójść. - Rzuciłem, obracając się na pięcie. Jak najszybciej opuściłem jej apartament, w windzie naciskając na poziom 0.
          Idiotyczna muzyczka przyprawiała mnie o zdenerwowanie. Chciałem jak najszybciej opuścić to małe, kwadratowe pomieszczenie. Nienawidzę wind. Starałem zająć myśli czymkolwiek innym, żeby tylko teraz nie myśleć o Demi. Czy zrobiłem dobrze, że zostawiłem ją sam? Nie miałem wyboru. Nie wiem co zrobiłem, ale już teraz tego żałuję.
          Uniosłem twarz, przeglądając się w idealnie lśniącym lustrze. Wzrok kłamcy. Pokręciłem głową, roztrzepując swoje idealne ułożone włosy. Zmierzwiłem je dłonią, po chwili tego żałując. Wyglądam, jakbym dopiero wyszedł z kąpieli. Poprawiłem swoją jeansową kurtkę, starając wyglądać się jak najlepiej. Spojrzałem na mój złoty zegarek, umiejscowiony na lewym nadgarstku. Wskazywał prawie północ.
          Melodyjka się wyłączyła, pozwalając mi opuścić to denerwujące pudełko. Facet stojący na recepcji zmierzył mnie wzrokiem, mrucząc coś pod nosem. Miałem ochotę do niego krzyknąć żeby się odpieprzył, ale nie chciałem zamieszania w mediach, które nastąpiłoby w ciągu ułamka sekundy.
          Wsiadając do samochodu spojrzałem jeszcze raz w stronę wielkiego wejścia do budynku, jednakże szybko odwróciłem spojrzenie. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, wyjeżdżając na idealnie równy asfalt. Włączyłem radio, chcąc wyzbyć się wszystkich myśli.
          -To był Justin Bieber, drodzy państwo! - Pełna emocji prezenterka przywołała na mój twarz uśmiech, uświadamiając sobie, że na pewno któraś z moich Beliebers tego słuchała. - A teraz Demi Lovato i jej piosenka...
          -Jebać to. - Mruknąłem pod nosem, wyłączając radio. Otworzyłem okno, wystawiając dłoń na zewnątrz. Manewry jedną ręką były dla mnie codziennością, a w nocy nie jeździło zbyt wiele osób. Uwielbiałem, gdy droga była tylko moja. Lubiłem, gdy coś było moje. Tylko moje.
          Wychodząc z samochodu poczułem, jak mój telefon wibruje. Zignorowałem to, bo kto normalny pisze do mnie o... prawie pierwszej? Droga tutaj zajęła mi aż tyle czasu? Zmierzwiłem włosy, otwierając drzwi wejściowe. Już od progu zastałem ciemność i samotność - nie licząc mojego kota Tuts'a - męczącą mnie od tak długiego czasu.
          -Justin? - Kobiecy głos przyprawił mnie o przerażenie. Znałem ten głos ale fakt, że ktoś o tej godzinie jest w moim domu i nie śpi jest przerażający. - Gdzie byłeś? - Ulżyło mi, gdy zauważyłem mamę, zmierzającą w moją stronę.
          -Musiałem coś załatwić. - Wyszeptałem, ale smutek w moim głosie można było wyczuć na odległość. Wyminąłem rodzicielkę, pokonując niedługą odległość czasu aby pojawić się w kuchni. Wyjąłem z lodówki butelkę wody, nawilżając swoje suche gardło.
          -Znam mojego syna. - Pattie oparła się o ścianę, przyglądając mi się badawczo. Po chwili odetchnęła, podchodząc do mnie. - I wiem, że coś jest nie tak. - Objąłem ją ramieniem, odpychając wszelkie uczucia. Gdy już się zakochałem - o co niezwykle trudno - to coś musi się zawalić. Tak jest zawsze! - Byłeś u Demi? - Przyjrzała mi się, zapewne wyczuwając jej perfumy. Nie były jakoś szczególnie mocne, ale dosyć szybko przechodziły na drugą osobę zwłaszcza, jeśli było się tak blisko.
          -Mamo, proszę... - Przeciągnąłem, zauważając mojego kota. - O, Tuts! - Oddaliłem się w biegu, kpiąc pod nosem z mojej idiotycznej formy uniknięcia rozmowy. Gratuluję, Bieber. 


Demi POV


          Jego zapach wciąż utrzymywał się na moim swetrze. Zdjęłam go, przy okazji wyzbywając się niepotrzebnych ubrań. Zarzuciłam na siebie za dużą koszulkę z jednorożcem. Kiedy ja to kupiłam? Dziwiłam się, ale w ostateczności zignorowałam druk. Byłam teraz za bardzo zmęczona, żeby szperać po cokolwiek w szafie.
          Wymijając kolejne meble natchnęłam się na kabel od laptopa, jak na złość rzuconego na środku pokoju. Potknęłam się o niego, lądując na zimnych panelach. Obtarłam sobie kolano do takiego stopnia, że zaczęła wypływać z niego krew. Takie rzeczy tylko z moim szczęściem.
          Kuśtykając dotarłam do kuchni, przeszukując szuflady w poszukiwaniu bandaży, plastrów czy czegokolwiek. Znalazłam apteczkę, którą otworzyłam spokojnym ruchem dłoni. Przetarłam kolano, zaklejając je plastrem. Gdy tylko wyprostowałam nogę, ten odszedł. Nie przewidziałam faktu, że po przemyciu skóra jest mokra. Zrzuciłam go, naklejając kolejny. Każdy, następny drażnił moją skórę, gdy go odrywałam. Po chwili nasiąkały krwią, a ja przeklinałam pod nosem. Wow, dziś mam urodziny.
          -Kochanie, skończyły mi się plastry. - Zanuciłam pod nosem, nawet w takiej sytuacji próbując skomponować piosenkę. Oświeciło mnie. Szybko zawinęłam miejsce moich tortur grubą warstwą bandażu, który na dłuższą metę nie pozwalał mi zginać nogą.
          Doczłapałam do salonu, siadając obok pianina. Opuszkami palców przejechałam po klawiszach, szukając odpowiednich dźwięków.
          -Mimo, że nie wiem co poszło nie tak. - Zapisywałam kolejne słowa, dwoma palcami odnajdując nuty do słów. - Jak mogę być jednak pewna, jeśli nigdy nie mówisz co czujesz? - Podśpiewywałam, przejęta moją nocną aktywnością. Piosenka, napisana przy zaklejaniu plastrem rany. Powinnam udać się do psychologa, bo coś jest ze mną nie tak.

          Musisz być cudotwórcą przysięgając na wszystko, że potrafisz naprawić to, co zepsute. Tak. Proszę, nie rób mi nadziei, nie. Nie. Kochanie, powiedz, jak mogłeś być tak okrutny?*

          Pisząc ostatnie słowa odtwarzałam sobie w głowie te od Justin'a które wiedziałam, że były prawdą. Nie jestem w stanie mu uwierzyć w to, że to był impuls. To była prawda. 
          -Prawdopodobnie to, co teraz robisz jest dla ciebie najlepsze. - Powtórzyłam je, przygaszonym tonem. - Ale wiedz, że ja zawsze chciałem być kimś więcej.



- - - - -

*Demi Lovato - Fix A Heart

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Pytanie do Was, które brzmi - czy chcielibyście zakładkę 'Informowani'?
Niektórzy już się o to pytali :)

Dziękuję ♥

4 komentarze:

  1. Jest super, troche za malo sie dzialo, ale i tak mi sie podoba, hihi, czekam na nastepny <3
    @lovexforever___

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział zapraszam do mnie :
    http://zebrillprzezzycie.blogspot.com/ + roztaw komentarz również, jeśli możesz wiele to dla mnie znaczy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus jakie to śliczne!! Naprawdę!! Jestem twoją fanką!! :*
    Czekam na następny rozdział xx :*

    @DameeeLovatic

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeejciu ! to jest nfdsljvdfsndskf szablon też czekam na nowy Deemiii ♥

    OdpowiedzUsuń